6 września br. w Bielanach odbył się piknik charytatywnym na rzecz Bartka, który w wyniku wypadku podczas pracy w kopalni stracił prawe podudzie i stopę.
Cieszymy się, że Gmina Wilamowice i Miejsko-Gminny Ośrodek Kultury w Wilamowicach miały okazję i zaszczyt pomóc w organizacji tego koncertu, firmie LoudLynx Ryszard Tekieli dziękujemy za nagłośnienie i scenę, zespołom Retrospekcja i Pociąg Rock'n'Roll za wspaniałe występy i okazane serce.
AK
Zapraszamy do GALERII [3] zdjęć oraz zachęcamy do obejrzenia filmowej relacji z wydarzenia.
Poniżej pełna relacja z wydarzenia.
----------------------------------------------------------------------------------------------------
31 135,06 zł to suma, którą uczestnicy Pikniku rodzinnego poMOC dla Bartka, zasilili zbiórkę charytatywną prowadzoną przez Fundację Moc Pomocy z Wrocławia. Piknik odbył się w dniu 6 września w Bielanach w plenerze, na boisku za kościołem i okazał się wielkim sukcesem. „Dziękuję wszystkim za wsparcie oraz każdy grosz wrzucony do puszek”, mówił wzruszony ogromem wsparcia Bartłomiej Bertolin, główna postać pikniku.
Niedzielny poranek zaskoczył nas ulewnym deszczem. Rosła obawa, że niewiele osób skorzysta z naszej piknikowej oferty. Nie sprzyjał nam czas pandemii, nie sprzyjała nam też pogoda. Kiermasz słodkości, rękodzieła i kwiatów mókł na deszczu pomimo namiotów zabezpieczających. Mokły paczki z prezentami przygotowanymi na grę fantową. Osoby obsługujące poszczególne stanowiska w niepokoju i chłodzie czekały na zakończenie kolejnych mszy w bielańskim kościele, wypatrując nieustannie odrobiny słońca i chętnych do nabycia paczek z ciastami, z fantami i pozostałymi produktami, których sprzedaż zasilić miała puszki charytatywne dla Bartka. Po kilku godzinach wiedzieliśmy już, że nie ma rzeczy niemożliwych. Pomimo przeciwności sprzedaliśmy sporo wyrobów rękodzielniczych, blisko 200 losów, z których każdy wygrywał prezent niespodziankę, niemal 250 opakowań z ciastem i ciasteczkami, unormowała się też pogoda. Dzięki temu kolejne etapy przygotowań popołudniowej części rozrywkowej poszły jeszcze sprawniej.
Bartek od samego początku dzielnie walczył o swoje życie. Nie obyło się bez strachu, bez łez, bez wsparcia medycznego, psychologicznego. Ale to nie o to chodzi, by nie płakać, by nie cierpieć. Ważne jest tylko to, by pomimo wszelkich przeszkód mieć odwagę i dać szansę swoim marzeniom. Już podczas pobytu w szpitalu miał lepsze i gorsze momenty. Raz pytał przez łzy: „Co mam robić? Co Ty byś zrobiła na moim miejscu?!”, czasem stwierdzał: „Nie chcę ratować jednej nogi kosztem drugiej [przeszczep miał być pobrany z uda zdrowej nogi z uwzględnieniem mięśni], nie będę mógł nawet swobodnie chodzić, a co dopiero biegać czy wspinać się po górach…”. Kiedy my zapoznawaliśmy się z ewentualnymi kosztami protez, które zdecydowanie przekraczały nasze wyobrażenie, Bartek już nie miał wyboru, musiał poddać się amputacji, by chronić swój organizm, swoje życie przed sepsą. Po wielu rozmowach z osobami o podobnych przejściach wiedzieliśmy, że poza prawidłowo wykonaną amputacją w procesie leczenia istotny będzie też stan psychiczny Bartka po wypadku, kondycja fizyczna i siła woli pacjenta. Bartek w tych kwestiach nie zawiódł. Kilka dni po powrocie ze szpitala, jeszcze ze świeżymi ranami, 10 przysiadami na jednej zdrowej nodze, rozpoczął wymyśloną przez kolegów z pracy akcję #RylChallenge, która szybko obiegła lokalną społeczność i spopularyzowała zbiórkę pieniędzy. Chwilę później ćwiczył w domu, potem zaczął wychodzić na spacery o kulach, potem przeszedł na wyższy pułap – treningi na siłowni w plenerze i zrealizował kilka górskich podejść. Rana kikuta dzięki doskonałej trosce o swoje ciało zagoiła się mu bardzo szybko. Hartował ją więc intensywnie, by móc stanąć na niej jak na stopie, a w przyszłości założyć protezę. Swoją postawą i zaangażowaniem złamał wiele stereotypów. Mijając na ulicy babcię z zaciekawionym wnuczkiem usłyszał raz: „Co to za pan bez nogi!?!”, na co pani energicznie odparła: „Ten pan… ten pan to jest MISTRZ!”. Te słowa najlepiej obrazują jego wysiłek i typową dla sportowca motywację wewnętrzną. Dlatego też sytuację i zmagania Bartka śledziło co raz więcej osób, wspólnie kibicowały mu całe rodziny. W odpowiedzi na zbiórkę funduszy w pomoc zaangażowali się przyjaciele, współpracownicy, znajomi, sportowcy dzielący z nim pasję i podziwiający jego niebanalne wyniki sportowe na Stravie (aplikacja dla sportowców), czy starzy znajomi, którzy od lat stacjonują za granicą. To dało Bartkowi ogrom pozytywnej energii. Nie czuł się samotnie, nie czuł się jak odmieniec. Każdego dnia udowadniał, że nie zmarnuje szansy, którą otrzymał od losu na dalsze życie i ani grosza przeznaczonego przez ludzi na jego leczenie. Tysiące ludzi śledziło jego historię na grupach górskich (Tatromaniacy, Beskidomaniacy), górnicy-sportowcy stworzyli akcję W góry dla Bartka i pobijając własne limity i ograniczenia dodali mu w ten sposób kolejnych setek kilometrów górskiego wsparcia! Kuloodporni, bielska drużyna AMP Futbolu, zapraszała Bartka na swoje treningi, uczyła biegać i grać w piłkę nożną o kulach. Wtedy już jasne było dla nas, że musimy zgromadzić większą sumę pieniędzy, nie tylko na rehabilitację i zwykłą protezę, która umożliwi Bartkowi poruszanie się bez kul i powrót do aktywności zawodowej, ale też na nowoczesną protezę sportową, która pozwoli mu nadal łamać swoje bariery i pokazać światu na czym polega sprawność w niepełnosprawności i jak ratować siebie, swoje własne pasje i cele. Chcieliśmy także mieć szansę podziękować wszystkim za pomoc, wiarę i każde dobre słowo. Zaczęliśmy więc planowanie Pikniku rodzinnego poMOC dla Bartka.
Organizacja imprezy charytatywnej nie jest łatwym zadaniem. Dodatkowo w czasie pandemii nie raz kręciliśmy się w kółko nie wiedząc, w którą stronę zrobić kolejny krok, gdzie zlokalizować piknik, jak poradzić sobie z problemem zachorowań, jak zorganizować bezpieczne miejsce dla dziesiątek osób. Martwiliśmy się, że nie znajdziemy sponsorów. W międzyczasie powiat oświęcimski został objęty żółtą strefą i konieczne było spełnienie dodatkowych warunków. Załamanie pogody w dniu pikniku także wywołało dodatkowy stres. A puste pole piknikowe tuż przed startem imprezy o godzinie 15.00, wstrzymało na moment nasze oddechy! Kiedy sytuacja zachorowań w powiecie uspokoiła się, runęła na nas lawina wsparcia. Podobnie w dniu pikniku – o godzinie 15:05 główną alejką prowadzącą na miejsce spotkania spłynęły nagle fale ludzi, którzy zostali z nami do samego końca imprezy!
Na początek pomocną dłoń wyciągnął do nas proboszcz parafii Bielany ks. Andrzej Zając. Udostępnił nam teren, zaplecze magazynowe i higieniczne, zadbał o wykoszenie zielonego terenu. Kolejno do pomocy deklarowały się okoliczne jednostki ochotniczej straży pożarnej w szczególności OSP Bielany i OSP Skidziń. Właścicielka firmy Konon-Sport, Ula Rozmus, obiecała pomoc w realizacji i prowadzeniu imprezy, dorzucając do tego animacje dla dzieci, watę cukrową i popcorn oraz bony na liczne atrakcje. Nie zawiódł znany wszystkim ze szczerego uśmiechu i pozytywnej energii Łukasz Adamowski, Wodzirej Adams, który bez wahania poświęcił nam pół dnia swojej pracy, poprowadził cały piknik, a dzieciom zafundował bańki mydlane. Jakub Malec prowadzący firmę Hop&Fun użyczył nam dmuchańców, którymi dzieci cieszyły się podczas pikniku. Jakub Siutaj przekazał nam liczne bony na fizjoterapię i w swoim namiocie podczas pikniku oferował wszystkim masaże terapeutyczne, takie jak w swojej firmie Siutaj Sp. z o.o. – Rehabilitacja. Fundacja Miasto Pracownia i Nauczanki poprowadziły warsztaty pt. „Las w słoiku”, zainteresowane dzieci mogły więc uwolnić swoje ogrodnicze talenty. Dorośli chętnie kupowali książki ofiarowane przez lokalną społeczność, rękodzielnicze wyroby Koła Gospodyń Kaniówek-Dankowice, świece wykonane z wosku pszczelego przez pana Henryka Widlarza, lokalnego Mistrza Pszczelarstwa, czy kwiaty przekazane w darowiźnie przez firmę ogrodniczą państwa Bryzków z Bielan. Zintegrowana Służba Medyczna zapewniła nam obstawę medyczną i naukę pierwszej pomocy, Gepard Security ochronę i pokazy samoobrony, Prywatne Muzeum Techniki Wojskowej z Rajska i OSP Zasole prezentowały swoje zabytkowe wozy i umożliwiły przejażdżki tymi niebanalnymi pojazdami, a OSP Skidziń rozstawiło dla dzieciaków strażacki tor przeszkód. Nie zabrakło też stanowiska z balonami, które dzięki wsparciu Balonowy Oświęcim i BAKET Adam Byrski tęczowo wypełniały krajobraz pikniku, nie raz wzlatując do nieba napełnione helem zafundowanym przez firmę GAZIK z Oświęcimia. Już w okolicach godziny 17:00 zabrakło nam losów na sprzedaż w grze fantowej dla dzieci, a następnego dnia okazało się, ze z blisko 700 przygotowanych przez nas na ten cel paczek z prezentami zostało zaledwie kilkanaście. Każdy prezent był wyjątkowy i każdy mógł wygrać dodatkową, wartościową nagrodę główną – przelot paralotnią, bon na Boskie Meble, wielką zabawkę ufundowaną przez firmę DzidzioweLove. Dyrektor Bielskiego Stowarzyszenia Artystycznego „Teatr Grodzki” wraz ze swoimi pracownikami przekazał nam wykonane przez osoby niepełnosprawne opakowania, w które pakowaliśmy prezenty do gry fantowej. Wewnątrz znaleźć można było vouchery na rozmaite usługi kosmetyczne, fryzjerskie i pielęgnacyjne, masaże i rehabilitację, wejściówki do kin, teatrów, karnety na siłownię i inne obiekty sportowe, vouchery na zajęcia w szkołach językowych, na usługi stolarskie, pielęgnację i naprawę samochodów, na ciasta, torty i ich dekorację, na pyszne posiłki w restauracjach, ponadto zabawki i szkolną wyprawkę dla dzieci, wszelkiego rodzaju drobny sprzęt AGD, naczynia kuchenne i dekoracyjne, gadżety codziennego użytku, biżuterię, kosmetyki i detergenty znanych marek, paluszki Beskidzkie i Czanieckie Makarony i wiele, wiele innych. OSP Bielany zafundowało nam pyszną grochówkę, OSP Skidziń grillowało kiełbaski podarowane przez firmę Kubica Tradycyjne Wyroby Wędliniarskie, Intermarche Brzeszcze oraz Sklep Pod Starym Dębem ze Skidzinia, które przegryzaliśmy świeżym pieczywem z Piekarni Wilamowice. Niezastąpiona rodzina pana Marka Lekkiego prowadząca Hotel-Restaurację Przystań nad Sołą w Bielanach przyrządziła dla nas prażone tak smaczne, że rozeszły się w oka mgnieniu. Uczestnicy pikniku bardzo chętnie korzystali ze wszystkich przygotowanych na to niedzielne popołudnie atrakcji. A najlepsze było jeszcze przed nami!
Pracownicy Miejsko-Gminnego Ośrodka Kultury w Wilamowicach otoczyli nas życzliwością i okazali nam olbrzymie wsparcie w postaci kilku ważnych kontaktów, czy środków do dezynfekcji, a od kilku tygodni wspólnie z nami pracowali nad przygotowaniem najbardziej spektakularnej części pikniku – koncertów! Firma LoudLynx pana Ryszarda Tekieli z Wilamowic zadbała o oświetlenie, nagłośnienie i obsługę sceny. Podobnie firma SL Energy – nagłośnienie i oświetlenie pana Jakuba Prządki zafundowała nam profesjonalną scenę i opiekę nad dźwiękiem. Ponadto Dom Kultury w Kętach użyczył nam podestów i schodków na scenę. Dzięki staraniom i poświeceniu wszystkich tych osób mogliśmy śmiało zrealizować nie tylko koncerty, ale także pokazy i konkursy.
Na scenie na początek stanął oczywiście sam Bartek, przywitał wszystkich z typową dla siebie energią i zaprosił do dobrej zabawy. Kiedy na sąsiadującym parkingu firma Dabstal ze Skidzinia parkowała zezłomowany samochód przeznaczony do rozbiórki podczas pokazu ratownictwa wypadkowego prezentowanego przez zwinnych ochotników z OSP Bielany, pod scenę zajechali motocykliści na błyszczących „harlejach”, którzy obficie zasilili puszki naszej zbiórki. Pokazy rozpoczęły bardzo zdolne i elastyczne tancerki szkoły tańca Avocado Fit&Dance z Mają Bratus na czele. Potem zatańczyliśmy w rytmach zumby wraz z Młodzieżową Drużyną Pożarniczą OSP Kęty-Podlesie. Bawiły się z nimi dzieci jak i starsze grono. Każdy chętnie wysłuchał prelekcji pana Henryka Widlarza na temat pszczelarstwa i olbrzymiego znaczenia pszczół w obecnych czasach. Pokaz posłuszeństwa i obrony psów prowadzony przez Szachty Libiąskie Dog Training wprawił wszystkich w osłupienie, a vouchry na tresurę psów rozeszły się jak przysłowiowe świeże bułeczki. Z niecierpliwością czekaliśmy później na pierwszy koncert! Zespół Retrospekcja wystąpił w akustycznym składzie z repertuarem Anny Jantar. Kojący głos wokalistki i doskonałe nagłośnienie dodawały nam energii. A gdy na scenie pojawili się panowie z grupy Pociąg Rock&Roll scena płonęła razem z nimi. Muzycy byli tak bardzo spragnieni publicznych występów przerwanych wcześniej obostrzeniami pandemii, że cała radość z tego charytatywnego spotkania muzycznego przelała się na odbiorców. Wszystkich porwali do tańca. I jesteśmy pewni, że gdyby tylko była taka możliwość, grali by dla nas całą noc aż do utraty sił!
Fajerwerki ufundowane przez firmę Surex z Bielska-Białej zakończyły nasz rodzinny piknik po godzinie dwudziestej. Na koniec Joanna Nowak z Łap te Chwile zrobiła nam już ostatnie w tym dniu grupowe zdjęcie.
Impreza była doskonała. Pomimo nakazów związanych z koniecznością noszenia maseczek czy dezynfekcji, wszystko sprawnie przebiegało, ludzie byli dla siebie bardzo życzliwi i wyrozumiali, a Bartek (choć początkowo martwił się, że nie da rady…) został z nami do samego końca i każdemu starał się poświęcić choć chwilę swojej uwagi! Dobre wibracje krążą w naszych żyłach do dziś. „Tego jeszcze nie było! W Bielanach i w najbliższej okolicy nigdy nie było tak dobrych koncertów!” – mówiła następnego dnia pani Kasia zarządzająca Przystanią nad Sołą. Dlatego raz jeszcze z całego serca dziękujemy wszystkim osobom obecnym na pikniku, wszystkim sponsorom, darczyńcom, których nie sposób nawet wymienić... Zapamiętajcie Państwo wszystkie powyższe i następujące adresy: jeśli grafik to tylko Krystian Dominiec z input.com.pl, jeśli drukarnia to Poppart Bielsko-Biała, o czystość zadba firma Komax, Huhtamaki robi świetne opakowania jednorazowe. A jeśli chcecie zaznać odrobiny sportowego szaleństwa i otrzymać wsparcie na miarę komiksowych bohaterów, to team W góry dla Bartka i Kęckie Harpagany noszą w sobie wspaniałe serca, członkowie zespołu „Barka”, rodzina i przyjaciele Bartka – zawsze służą wsparciem, Katarzyna Bertolin i Gabriela Bertolin stanowią świetny organizacyjny zespół! I Bartek, który zaledwie tydzień po pikniku zaczął naukę chodu w testowej protezie podudzia, będzie dozgonnie wdzięczny za okazaną pomoc. Ale w tym szczególnym wypadku wszyscy mamy pewność, że dobro które otrzymał, odda światu z nawiązką!
15 czerwca 2020 roku późnym wieczorem w kopalni Brzeszcze miał miejsce wypadek. Jak się z czasem okazało – ciężki. Na zaledwie trzydziestoletniego Bartka spadł wielki głaz ważący blisko jedną tonę, Bartek dosłownie otarł się o śmierć. Na szczęście sportowy instynkt i refleks pozwoliły mu zachować zimną krew, odskoczyć w ostatniej chwili w bok i uniknąć najgorszego z możliwych scenariuszy. Ucierpiała jednak prawa noga Bartka. Stopa została całkowicie zmiażdżona i oderwana od reszty ciała, powyżej kostki nastąpiły poważne złamania. W obliczu śmierci wydawać by się mogło, że nie jest to największa tragedia. Jednakże na miejscu wypadku wszyscy struchleli wiedząc, że akurat dla Bartka będzie to wielki cios. Jak dla każdego zapalonego sportowca… Ponad tydzień kolejne zespoły specjalistów walczyły, by poskładać w jedną całość i przywrócić funkcje uszkodzonej stopie. Zdawali sobie sprawę z tego, że dla Bartka powrót do pełnej sprawności będzie kluczowy. Nadzieja na szczęśliwe zakończenie rosła do samego końca. Aż w dniu, na który zaplanowano przeszczep tkanek z uda do otwartych ran stopy, padła ostateczna diagnoza. Z powodu rozległych obrażeń i zanieczyszczeń obumierać zaczęły poszczególne palce uszkodzonej stopy i tzw. podeszwa, która w głównej mierze odpowiada za prawidłowe ruchy. Grono najlepszych w kraju specjalistów jak mantrę powtarzało, że „lepsza dobra proteza niż kulawa noga”. Drugim czynnikiem decydującym był ból, ból nie do zniesienia, ból nie reagujący nawet na anestezjologiczne metody jego łagodzenia. I tak właśnie 21 czerwca, gdy wszyscy świętowaliśmy Dzień Ojca, Bartek, podjąć musiał najtrudniejszą decyzję w swoim dotychczasowym życiu. W całkowitym odosobnieniu wynikającym z pandemii koronawirusa, bez obecności swojej żony Klaudii i bliskich, podpisał zgodę na amputację prawego podudzia powyżej doznanych złamań łydki. Pełen nadziei, że jest to jego jedyna szansa na spokojne życie bez bólu, z możliwością sportowego rozwoju.
Być może właśnie dlatego, organizowanie pomocy finansowej dla Bartka odbyło się tak dynamicznie i sprawnie. Najpierw znaleźliśmy stosunkowo młodą fundację, Moc Pomocy, która kompleksowo objęła troską Bartka, a rodzinę mocno podbudowała swoją wiedzą i doświadczeniem w pracy z osobami niepełnosprawnymi. Dla Bartka był to świetny motywator do działania. I choć po amputacji ból umierającej stopy przekształcił się w równie poważne bóle fantomowe, był to już pierwszy krok w stronę sprawności fizycznej. Koszty protezy umożliwiającej powrót do wcześniejszych aktywności Bartka takich jak biegi po górach, okazały się jednak nieosiągalne. Nie mogliśmy czekać na reakcję pracodawcy i ubezpieczyciela, z czasem okazało się też, że nie wykazali oni znaczącej chęci wsparcia w leczeniu, które w tym wypadku musiało być natychmiastowe, dlatego szybko uruchamialiśmy kolejne kanały. Bartek oficjalnie został beneficjentem Fundacji Moc Pomocy, powstała zbiórka na platformie Się Pomaga. Prężnie wystartowała również grupa Licytacje dla Bartka – zbieramy na nowoczesną protezę, gdzie zarówno rodzina, znajomi a z czasem także liczne firmy gromadziły się, by dołożyć swoją cegiełkę w postaci przedmiotów na sprzedaż, usług czy też bonów. Zbiórki organizowali górnicy (#RylChallenge), lokalne jednostki OSP, sąsiedzi. Rodzina Bartka postawiła na piknik charytatywny. I choć przed Bartkiem jeszcze długa droga w dochodzeniu swoich praw pracowniczych i ubezpieczeniowych, pewnie wiele lat rozterek nad swoją niepełnosprawnością, a co kilka lat ponowne zmaganie się z gromadzeniem funduszy na kolejne protezy (standardowo protezy wymienia się co 3 do 6 lat, do codziennych zajęć używa się innego rodzaju stopy protezowej niż do sportu wyczynowego, jaki uprawia Bartek; szacuje się, że paraolimpijczycy protezy zużywają w tempie od 3 do12 miesięcy… a wymagają one także ciągłych serwisów, napraw i innych nakładów finansowych), to udało nam się do tej pory zgromadzić fundusze na pierwsze elementy składowe protezy, w której Bartek będzie uczył się chodzić bez pomocy kul łokciowych, później spróbuje jeździć na rowerze, zdobywać szczyty i biegać po górach. W połowie września podejmie pierwsze próby dopasowania swojej „nowej nogi”.
Bartka wciąż można wspierać w jego zmaganiach na wspomnianej stronie Licytacji dla Bartka na Facebooku, na stronie siepomaga.pl/bartlomiej-bertolin [4] lub poprzez bezpośrednie wpłaty na konto Fundacji: 16 1020 5226 0000 6602 0635 0765 z dopiskiem Bartłomiej Bertolin.
Gabriela Bertolin